Kolejne podejście do latania i kolejny rozpęd bez sensu. Telefon poderwał nas wczoraj na nogi, biegiem zapakowano towarzystwo do auta i na trasę! Po drodze zastanawialiśmy się jak to będzie, młoda próbowała odgadnąć kolor samolotu, generalnie tematyka i słownictwo lotnicze na tapecie.
Zanim dojechaliśmy, nad miastem rozpętała się burza.
Wypiłam z pilotami kawę w hangarze i wróciłam do domu. Jedyne osiągnięcie- zdjęcia młodej na lotni i w samolocie. Pozwolili jej usiąść na fotelu pilota, ze słuchawkami na uszach. Szczęściu nie było końca! Aż się boję co będzie, jak poleci naprawdę.
Poza tym leje, a jak nie leje to chociaż pada. Taka odmiana.
No, wtedy to już ze szczęścia zwariuje :))
OdpowiedzUsuńP.S. A wiesz, że ja dziś pierwszy raz usłyszałam nasz "hymn" na Euro? No, wiocha, ukryć się nie da, ale myślę podobnie jak Ty: świat ma to w poważaniu, a melodia w ucho wpada.
Dzisiaj się udało!!!
OdpowiedzUsuń