31 maja 2012

Mamizm absolutny

Wymięta całym trudnym dniem... Zajęta dziećmi i domem tak skutecznie jak nigdy. Zniechęcona. Kuro-domowa, trywialna, przyziemna i zniesmaczona przedłużaniem się tego stanu.
   
    Syn mój wykazuje mamizm absolutny, co skutecznie utrudnia mi normalne funkcjonowanie. Histeryczny płacz kiedy znikam z oczu, łzy wielkie z tych cudnych oczek i strach, taki ogromny! Rehabilitacja w ostatnim tygodniu znaczyła wyłącznie płacz, aż do spazmów.
     Poświęcam mu maksymalnie dużo uwagi, przytulam i dopieszczam, ale nie jest to łatwe kiedy wprowadzam kuchnię po malowaniu z powrotem na jej miejsce. Brakuje mi już sił i pomysłów co z maluchem robić. Dziś kupowaliśmy razem z młodszym kostkę brukową i wybieraliśmy farby. Rozkoszniak gadał, śpiewał, zaczepiał wszystkie ekspedientki, a padł utrudzony dopiero w drodze powrotnej.
    Za trzy dni urodziny młodej. Wielkie jej nadzieje i oczekiwania budzą obawy, bo nie wiem czy uda się je zaspokoić. Ukochana przedszkolna koleżanka nie przyjdzie na pewno, nie wiem jak reszta. Jednak jedno marzenie dziecka udało nam się spełnić, w ogrodzie stoi trampolina, a dziecko moje szaleje z zachwytu  :)

27 maja 2012

Podsumowanie dnia matki

Córka moja podsumowała mi dzień matki w sposób lakoniczny i bezdyskusyjny.

Cały dzień dziecko moje zwracało wszystko, co wzięło do ust, osłabiona przelewała się przez ręce. Tuliłam, ocierałam łzy i smarki, prałam piżamki i pościele. Usiadłam wieczorem przed komputerem pełna niewypowiedzianych słów na temat macierzyństwa, tych pięknych i tych ciemnych stron i usłyszałam płacz. Wbiegłam do sypialni młodej, chwyciłam dziecko w ramiona, utuliłam i pytam skąd łzy. Odpowiedź- śniło mi się coś bardzo złego, płakałam bo jesteś mi strasznie potrzebna, chciałam do Ciebie po prostu.

Po co więcej słów?

24 maja 2012

Różnice

Spotkałam dziś panią która z dumą opowiadała, że kota sąsiadów goniła widłami i miała w planach go zabić, bo wszedł jej do piwnicy.  I o tym, jak bardzo tą panią brzydzi od tej pory schodzenie do tej piwnicy, bo przecież był tam, fuj, kot! Na oczach sześciolatki, która wiedziała że kotek jest jej koleżanki z naprzeciwka.

Zaraz potem opowiedziała, jak to udało jej się przejechać pewną trasę bardzo szybko. O wiele za szybko. Dumna z siebie była, tak bardzo dumna...

 Nie chcę się z tą panią poznać bliżej, pod żadnym względem.

22 maja 2012

Wyjątkowo ciepły maj

Znowu w domu. Znowu lato, po deszczowym tygodniu na wyjeździe- całe siedem dni nie wyprowadziłam młodszego z domu, bo zimno i mokro. Dziś wreszcie znowu wystawiam twarz do słońca.

Dowiem się dzisiaj czy doleczyłam pewne coś. Proces leczenia zakończony, ale czy sukcesem? Naprawdę bardzo się boję dowiedzieć.

A na cmentarzu gorąco jak wtedy, pachnie tak samo. I tak samo smutno.
 Tylko moje życie inne zupełnie.
 Moje życie z córką i synem, mój dzień dziecka z piskiem radości, mój dzień matki z prezentem podanym małą łapką,  z oślinionym buziakiem od młodszego, z zarumienioną buzią młodej, mój maj piękniejszy niż kiedyś.
Piękniejszy niż kiedykolwiek.

18 maja 2012

Lbn

Koniec wczasów.
 Wczoraj odstawiony antybiotyk. Wątrobę mam do wymiany, jak sądzę.
Czuję się trochę jak na odwyku...

I przytłoczona się czuję jutrzejszym dniem.
 Rocznica narodzin mojego pierwszego syna i rocznica rozstania z pierworodnym na zawsze, 55 minut oddzieliło jedno zdarzenie od drugiego.

W tym mieście gdzie mieszkaliśmy wtedy, pod tym akademikiem przechodziłam dzisiaj. Obok gabinetu gdzie odebrano mi nadzieję. Za dużo tego na moją samotną głowę.

Zbyt dużo myśli. 

13 maja 2012

przymus leżenia

U rodziców, na przymusowych wakacjach.
Oni zajmować się mają moimi dziećmi, ja piastować swój wenflon, swoje zapalenie, i celebrować mega dawki antybiotyków. Mój R. siedzieć ma w domu i się uczyć na egzamin, który za tydzień. Taki plan, taka teoria.

Ja się do pilnowania kogokolwiek nie nadaję chwilowo, ledwie sił mi starcza na upilnowanie zaskakujących reakcji własnego organizmu.

10 maja 2012

09 maja 2012

Latanie

Lot od trzech lat zaległy odbył się wreszcie.  Młodsza dwie godziny przed szalała tak, że miałam ochotę ją związać i usiąść na tobołku, żeby się nie szamotał. W samolocie jednak zebrała się do kupy i dumnie prezentowała się w słuchawkach, podsłuchując rozmowy pilota, informacji i naszego dialogu. Nie przestraszyła się ani na moment, nawet gdy pilot dla draki machał skrzydłami i przechylał samolocik w ciasnych skrętach.

Inezka zadowolona niezmiernie... uczucie oderwania od ziemi, wolność w powietrzu i przestrzeń- mogłabym się uzależnić od latania. Mogłabym tak żyć, tak pracować :) Już zaplanowałam powtórkę. A kolejny lot zafunduję sobie na lotni. Niesamowite wrażenie musi robić lot bez kadłuba, z twarzą wystawioną do słońca i wiatru!

Ps. Wypełniam w gabinecie książeczkę dla nowo kupionego szczeniaka. Właściciel podpowiada imię, wiek, płeć, kolor- wpisuję, mrucząc pod nosem. Rasa mieszaniec, mamroczę sobie. Właściciel przerywa,   zaskoczony- mieszaniec? a miał być  kundel!


08 maja 2012

starcie z kurzem

Remont zmienia sposób patrzenia na domową rzeczywistość , czuję się dziś jak śpiąca królewna obudzona po latach.

nie wiadomo od czego zacząć wracanie do codzienności
nie wiadomo co zrobić najpierw, w co włożyć ręce
właściwie to nie wiem czy warto choćby zaczynać
to ja może posiedzę i posłucham...

07 maja 2012

Falstart

Kolejne podejście do latania i kolejny rozpęd bez sensu. Telefon poderwał nas wczoraj na nogi, biegiem zapakowano towarzystwo do auta i na trasę! Po drodze zastanawialiśmy się jak to będzie, młoda próbowała odgadnąć kolor samolotu, generalnie tematyka i słownictwo lotnicze na tapecie.

Zanim dojechaliśmy, nad miastem rozpętała się burza.

Wypiłam z pilotami kawę w hangarze i wróciłam do domu. Jedyne osiągnięcie- zdjęcia młodej  na lotni i w samolocie. Pozwolili jej usiąść na fotelu pilota, ze słuchawkami na uszach. Szczęściu nie było końca! Aż się boję co będzie, jak poleci naprawdę.

Poza tym leje, a jak nie leje to chociaż pada. Taka odmiana.

04 maja 2012

Euro spoko

Koko koko króluje na forach i blogach, i budzi skrajne emocje- od zachwytu że dowcipnie i z dystansem, po głębokie zniesmaczenie. A mnie sytuacja bawi niezmiernie, i te buzujące emocje też.

Bo że wiocha, to prawda, ale każdy kraj ma swoją wiochę. Wstydzi się jej mniej lub bardziej. Na ogół ilości wiochy ten wstyd nie zmniejsza. I że w ucho wpada, też prawda, zwłaszcza że tekst baaaaardzo nieskomplikowany. Moja pięciolatka już śpiewa refren.Jest energicznie, z przytupem i hołubcem. Myślę, że piosenka wybrana została trochę ze złości na  tych uznanych, którzy nie stworzyli niczego godnego uwagi. Na przekór, żeby gwiazdy nie zarobiły, skoro nie zasłużyły na uznanie. A nie zasłużyły, trzeba to przyznać.

Myślę jednak, że światu jest to doskonale obojętne. I nasza wiocha, i nasz wstyd. A potupać do rytmu lubią wszyscy, zwłaszcza na dużych imprezach i po piwie.

Ps. bez w całym domu... bez i konwalie. Uwielbiam maj. I nienawidzę szczerze.

02 maja 2012

Zdjęcie

Zdjęcie z majowego lasu, ze spaceru rodzinnego, świątecznego. Konwalie w lesie kwitną, bzy przy drogach, upojenie zapachowe gwarantowane.

01 maja 2012

plany diabli wzięli

Burza letnia zepsuła lotnicze plany. Buuu....
Za to pachnie deszczem, bzem i mokrym asfaltem. Kwiaty jabłoni lśnią w świetle, pszczoły grają basowe melodie. Piękne zdjęcia zrobiłam...
 Chociaż z samolotu byłyby pewnie piękniejsze.
No nic, może w piątek.

Szybki skok ciśnienia

Kto, oprócz męża oczywiście, potrafi doprowadzić mnie do furii w 3 sekundy?

 Teściowa, oczywiście.

Wielkimi krokami zbliża się ślub brata mojego męża. Im bliżej, tym więcej głupot i pierdół urasta między przyszłą synową a przyszłą teściową do rozmiarów problemu, ale dziś przegięła i trafiło na mnie. Zaprosiła bez naszej wiedzy i zgody ciocię z daleka- na pobyt przed ślubem i nocleg. Wszystko dobrze, tylko zaprosiła ją do mnie, nie do siebie. Nie raczyła nawet zadzwonić żeby mnie o tym choćby poinformować. Pannie młodej powiedziała zaś, że nie będziemy na błogosławieństwie, chociaż R. będzie świadkiem, bo ciocię ktoś musi do  kościoła dowieźć. Nie ona, oczywiście, tylko ja albo on!

Teściowa moja mieszka 20 km stąd- sama, będzie jechać autem na ślub i wesele sama, ale to ja  mam ogarnąć siebie, męża, dwójkę dzieci, kogoś do opieki nad nimi i niańczyć ciocię? W dodatku nie pytana o zdanie?  Nie pozwolę sobie na to, żeby ktoś mi się do tego stopnia z butami w życie ładował i planował mi ten dzień. W życiu.

Puentą całej historii jest to, że dowiedziałam się o wszystkim przez telefon od młodej, która dzwoniła rozżalona że nie będzie nas na błogosławieństwie. Szczęka mi opadła ze zdziwienia.