30 kwietnia 2012

dualizm pogodowy

Zamiast wiosny mam lato. Opalam nogi i plecy, chowam dzieci od słońca. Grzeję się i chce mi się mruczeć :)
 Spalone kwiaty magnolii, zwiędłe flance, smutno zwisające mimo podlewania powojniki. W pełni rozkwitły rzepak na polach, piękny jak nigdy, i drzewa owocowe kwitnące jak wściekłe. Tak cudnych jabłoni nie widziałam jeszcze! Nie mogę się zdecydować czy mi się ta pogoda podoba, czy nie...

A jutro będę latać :) i to zupełnie dosłownie. Wreszcie wykorzystam bilet na rekreacyjny lot, zdobyty kiedyś na aukcji charytatywnej. Nie wiem czy zasnę z wrażenia, uwielbiam latać! Myślę o tym bez przerwy. Mały samolocik, błękit i ja. Planuję robić zdjęcia, ale nie wiem czy przez ekscytację będę w stanie się skupić.

Jako dziecko marzyłam, żeby zostać pilotem samolotu. Odrzutowca.

28 kwietnia 2012

Nie wiem na co...

Leczę córkę. Woziłam ją po lekarzach, po laboratoriach, osłuchiwali ją, stukali, badali, kłuli. Podaję jej leki takie i owakie, antybiotyki, inhaluję. I tylko nie wiem na co ją leczę.

Dwa dni moje dziecko kaszlało, bardzo, bardzo. Nie spaliśmy w nocy, młodszy też, kanonady kaszlu budziły wszystkich. Pomogło dopiero, kiedy zmieniłam leki antyalergiczne na silniejsze...a dziś rano obudziła się bez kaszlu, za to ze straszną gorączką. Nie dały rady syropki, dziecko moje spało albo przelewało się przez ręce płacząc, a potem znowu spało. Pediatry w sobotę u nas nie ma, więc w auto małą i do lekarza prywatnie, 30km. Po badaniu jednym i drugim, po obrzyganiu lekarskich butów, po pobraniu krwi, po odebraniu wyników nadal nie wiem co jej jest.
Wiem tylko, że ma stan zapalny, nie wiem czego. Leczę ją, nie wiem na co.

25 kwietnia 2012

Ponuro mi

Ciało moje wpędza mnie w stany depresyjne. Żyje swoim życiem, bez względu na moje osobiste plany. Pogoda nie pomaga myśleć pozytywnie...

Muzyka na uszy potrzebna, od zaraz.

23 kwietnia 2012

Trzy po trzy, kwietniowe

Ogród się zmienia za pomocą taty, wynajętego do robót naprawczych. Żywopłot zyskuje wewnętrzną wstawkę uszczelniającą z drewnianych płotków. Pies mój przestanie zwiedzać okolicę bliższą i dalszą. Będzie w najbliższym czasie głęboko nieszczęśliwa, jak sądzę...

Ja sadzę iglaki i inne zielone cuda. Na jutro zaplanowałam flance kwiatów i warzyw trochę też. Niewiele, bo mój organizm odmawia współpracy, niestety. Tyle, ile się da. Albo odrobinkę więcej. Może nie padnę od razu.

Młodszy się rehabilituje skutecznie i głośno. Całe dnie spędzamy na powietrzu. Pięknie jest, zielono. I tylko słowików mi brak, nie śpiewają jeszcze.

20 kwietnia 2012

Wiosna z pralką w tle

Koty mieszkają w szafie, no nie ma siły. Mała wyprowadza je na spacer kilka razy dziennie. Na dywan, bo na panelach rozjeżdżają się im łapki. Dba o nie, dopieszcza, pilnuje :)
A ja poczułam dzisiaj wiosnę. Pełnię, pachnącą i piękną! jakoś mi się lekko zrobiło w sercu i w głowie, wszystko robiło się samo i bez wysiłku, więc pchnęłam do przodu zaległości domowe i ogródkowe. Posialiśmy pietruszkę i koper, rzodkiewkę, sałatę i trochę kwiatów. Reszta po długim weekendzie, z flanców żeby było szybciej :) Potem wygrzewałam się na słońcu jak kot, dzieci ze mną. Cudownie!

Ps. dostałam od lekarza nakazy- leżeć, nie nosić, nie marznąć. Śmiech na sali, nie nosić i leżeć przy mojej dwójce...

Ps2. Zepsułam sobie wieczór jednym ruchem. Włączając pralkę nie zauważyłam, że wąż odpływowy jest wyjęty... Zalałam łazienkę na górze, zalałam tym samym sufit w pokoju na dole. dzieci się darły, on ze zmęczenia, ona bo nie mogła brata upilnować. Zacieki, woda kapiąca z sufitu, ręczniki na podłogach. Chodziłam boso po tej wodzie, a w niej leżał brzęczący elektrycznością, podłączony przedłużacz...

W tym wszystkim miałam więcej szczęścia niż rozumu.

18 kwietnia 2012

Trzech lokatorów na gapę

Koty mam. I to nie tylko dwa dorosłe, dzięki koteczce w szafie oprócz ciuchów mam trzy oseski... i tu pojawia się problem. Bo kocia mama nie ma chęci się wyprowadzać. Próbowałam przenosić ją z legowiskiem i maluchami w inne miejsca, ale uparta jest- małe zabiera w zęby i wraca do szafy. Nie mam pomysłu jak ją stamtąd ewakuować, w dodatku nie mam serca jej nie otworzyć kiedy stoi pod szafą z kociakiem w pyszczku i błagalnie na mnie patrzy. Ona włazi do środka, a mnie na nowo rośnie ciśnienie kiedy wchodząc ociera się setny raz o skraj nowej sukienki...

Swoją droga nie mogę się już doczekać aż te małe kuleczki wytoczą się z legowiska i zaczną się bawić. To widok rozkoszny jak mało który, uwielbiam małe kotki!

16 kwietnia 2012

Niedziela doskonała

Pierwszy basen mniejszego zaliczyliśmy wczoraj.
  Na widok taaaakiej wody kurczowo trzymała się mnie ta mała żaba, obiema rączkami za szyję, ale do czasu, do czasu :) Ulubioną zabawą, doprowadzającą do salw śmiechu okazało się wpychanie taty pod wodę, żeby robił bąbelki.  Rozluźniony już chłopczyk ochlapywał wszystkich dookoła, rozsyłał uśmiechy i buziaczki. A jaccuzi okazało się gwoździem programu, dziecko moje z radości prawie wychodziło z siebie! Ogromną przyjemność mam, obserwując dzieci w wodzie. I następnym razem rozluźni się szybciej, tak myślę.
 Mała oczywiście z nami, zadowolona i brykająca, od dawna z basenem oswojona.

Po basenie głodne dzieci trzeba było nakarmić, trafiliśmy na świetny lokal w mieście W.- nastrojowy, z klimatem, no i jedzenie wyborne. Jeszcze jeden plus to, że nie musiałam gotować :)

Tak mi się nasuwa, że miałam niedzielę prawie doskonałą.
Chociaż zaległe faktury i ech, wielka sterta prasowania zalegająca w kącie trochę psuje wrażenie.

13 kwietnia 2012

Postrzyżyny

Pierwsze strzyżenie mniejszego za mną.

     Przekonałam samą siebie i przekonywali mnie inni że tak trzeba, bo jego loczki w połączeniu z wielkimi oczami i rzęsami do nieba robiły z niego piękną dziewczynkę. Ręka mi jednak drżała okropnie, kiedy przyłożyłam nożyczki do amorkowych pukli...
    Opadały zawijaski z główki mojego dziecka, a ja chowałam je jak skarby. Popłakałam sobie potem z żalu za tym gerberkiem moim, który kilkoma ruchami nożyczek przestał być dzidziusiem a stał się chłopczykiem. Wygląda cudnie, ale szkoda mi bardzo loczków słodkich...

    Coś się kończy, coś się zaczyna.  A wydawało mi się, że obcięcie włosków dziecka symbolicznego znaczenia nie ma...

12 kwietnia 2012

Dzieci

Dzieci się bawią, ja rozwieszam pranie. W pokoju małej cicha rozmowa: bo wiesz braciszku, jakbyś zjadł tą niebieską kredę, to ja nie będę miała czym rysować. A najważniejsze, że Ty będziesz mieć wtedy niebieską kupę. Nie chcesz mieć przecież niebieskiej kupy, prawda?

Dialog przerwał mój nieopanowany chichot.

Chwilę temu położyłam mniejszego do łóżeczka i musiałam wyjść. Mała poproszona o pomoc siadła w sypialni i zaczęła opowiadać bajki. Później nastąpiła kompilacja wszystkich kołysanek jakie znała, kiedy wróciłam zastałam mniejszego w objęciach Morfeusza, a małą głaskającą go po buzi i szepczącą usypiające zaklęcia.

Słodkie są, te moje dziecki :)

10 kwietnia 2012

rzeczywistość brudzi

     Sms w nocy- przyjedź po mnie! Nie mogę przyjechać, reszta drinka kołysze się w szklance. Za chwilę drugi i kolejne smsy- przyjdź, błagam, on coś zrobi małej! zabierz mnie stąd, chcę wyjść do domu i mnie nie puszczają! W smsach po brzegi strachu i wykrzykników.
     Wybiegam z domu. Pędzę w nocy przez miasto, na złamanie karku. Dobiegam, słyszę wrzaski. Z drugiej strony zamknietych drzwi wyzwiska, łomot, awantura- ona krzyczy pomóż, stoję bezradna a dłonie zaciskają się w pięści. Sąsiadów wypraszam z przedstawienia ciętym zdaniem. Jestem tu, odkrzykuję i wybieram numer policji. Tych kilka minut zanim przyjechali trwało wieczność.
      Potem pakowanie przerażonego dziecka w kurtkę, popieszne zbieranie rzeczy z nadzieją że niczego się nie zapomni i milczenie w radiowozie. Jechaliśmy do mnie, obiecałam zaopiekować się dzieckiem. Policjanci prosili. Ona okazała się pijana.
   
    Bezsenna noc. Moja.

     Pomijam, że poszła tam dobrowolnie. Pomijam, że chłopak pije, wcześniej już bił ją i robił awantury. Pomijam nawet, że ma dziecko z inną, a kilka jeszcze innych opowiadało że do nich też startował. Jeszcze wypadałoby pominąć, że jej matka postawiła warunek- jeśli chcesz mieszkać u mnie, on tu nie przychodzi. W zamian mieszkanie dla niej i dla dziecka, pół domu świeżo po remoncie. Zapraszała więc przychodził, nocował, matka się dowiedziała. Ona spakowała rzeczy i z rocznym dzieckiem przeniosła się do niego. Bo matka śmiała stawiać jej warunki. Do malutkiego mieszkania w bloku gdzie on, jego matka i dwaj bracia, w tym jeden agresywny nieleczony schizofrenik. Poszła tam mieszkać.

Muszę to wszystko pominąć dzisiaj, ale obiecuję w imię tego dziecka- wrócę do tego. I głośno powiem co myślę.

06 kwietnia 2012

Wiosna

Zataczam się z upojenia wiosną.
Uderza mi do głowy powietrze błękitno lśniące, kiedy wynoszę na balkon pościel do wietrzenia, upijam się  myjąc okna. Święta bez napięcia bo w domu, w malutkim gronie. Gotuję to co lubimy, potem pogramy w planszówki albo w kości.
Oszałamia mnie zieleń, której coraz więcej, nieustannie zaskakuje że tyle jej!  Z każdym dniem więcej, i więcej, i więcej! I kwiaty rosną! I liście błyskają świeżością! I bocian, bocian!!!

 Dzieci zdrowe i wesołe. Mała pomaga oklejać pisanki srebrną folią, młodszy pełza na pupie odkrywając nowe miejsca w domu. Dobrze mi.

04 kwietnia 2012

Wolność

Wypuszczona w piątek, późnym wieczorem,
Wyprysłam w sobotę z domu. Daleko... 500 km na spotkanie ze znajomymi. Wariactwo ale musiałam, dalsze przebywanie w czterech ścianach groziło niekontrolowanymi wybuchami agresji... dwanaście dni w maleńkim pokoiku szpitalnym, z chorym dzieckiem. Dwanaście dni zamknięcia, a wcześniej drugie tyle uziemienia z powodu choroby małej.

Święta idą? Naprawdę?