31 sierpnia 2012

Nalewka aronia-wiśnia

Dobrze mi. Pourodzinowo spędziłam wieczór z przyjaciółmi, a teraz z kieliszkiem nalewki w dłoni podjadam szarlotkę.
Kończę sezon przetworów. Miałam nie robić zapasów, ale jak nie robić kiedy dostaje się siaty owoców i wiaderka, i koszyki? Ludzie mnie lubią :) Zawekowane mam musy i dżemy z jabłek, i powidła, i ze śliwek pyszności, z truskawek i z wiśni. Popakowane do słoików słoneczne smaki lata już w piwnicy, a dziś kończyłam nalewkę z aronii i wiśni.
Wyszło jej dużo- pięć litrów, ale to dobrze bo kończę trzeci kieliszek i popadam w błogostan. Nalewka rulez!

30 sierpnia 2012

sąsiedzi i urodziny

Grunt to mieć dobre kontakty z sąsiadami. Te pyszności na górze, świeżutkie domowe pączki to prezent od osiemdziesięcioletniej pani z naprzeciwka. Dowiedziała się, że urodziny mam.

21 sierpnia 2012

Burza taka

Wywróciło donice, porozrzucało meble w ogrodzie. Piasku nasypało wszędzie, wygląda jakby burza piaskowa tędy przeszła. Połamało gałęzie jabłoni, na szczęście niezbyt wiele. Zabawki dzieci znajdują w najmniej oczekiwanych miejscach, powbijane w żywopłot- wydmuchało je z domku. Po miejscu na ognisko zostało pięć kamieni i ciemna dziura w trawie.
    Wyglądało jak na filmach katastroficznych. Najpierw w oddali ciemniało, zbierał się siny pas chmur i piętrzył coraz groźniej. Wiatr nagle podniósł piach i śmieci, dziewczyny uciekające znad jeziora nie dały rady pchać wózków. Zrobiło się ciemno i lunęło... chwilę potem zgasło światło.
    Kąpałam młodszego przy świecach, starsze miały nastrojową kolację i wczesne spanie. Ja miałam magiczny wieczór z mężem, spędzony na rozmowach.

Nadal mam za to zaległą stertę prasowania, która patrzy na mnie z fotela.

17 sierpnia 2012

za dużo dzieci

Bardzo trudny do przeżycia dzień fochów, nerwów i obrażania. Mam w domu czworo dzieci.  Dwa moje i trzecie brata, są razem już dwa tygodnie, znudzone sobą nawzajem do obrzydzenia. Ostatnie tylko przychodnie, na kilka godzin. Średnio co trzy minuty jestem wzywana do łagodzenia konfliktów. Tłumaczę, wyjaśniam, rozdzielam.

Jedno chce, drugie nie chce, trzecie się boi, czwarte się obraża... na przykład o to, że nie chce być niższe od pierwszego. Zaraz mnie jasny szlag trafi i towarzystwo doprowadzę do porządku. Głośno.

14 sierpnia 2012

byłam na wsi

Kotka w trakcie leczenia, funkcjonuje już zupełnie dobrze, a rany się goją. Łapki biedne poszyte i połatane, zasklepione na szczęście bez dodatkowych infekcji. Wyjechałam na tydzień, ale ze strachu że facet nie dopieści mojej kici kazałam mu codziennie przysyłać jej zdjęcia- opatrzonej, najedzonej i trzymanej w domu. Wysyłał grzecznie.

Przez cały wyjazd nie udało mi się wyspać... Młodszy nabrał przeuroczego zwyczaju wstawania przed szóstą, dlatego żeby nie budzić wszystkich śpiących w domku codziennie wybierałam się z samego rana na dłuuuugie przechadzki. Przypomniałam sobie zapach rozgrzanej od słońca łąki, pokazałam dziecku konie, krowy, bociany i kury, i wiewiórki. Znaleźliśmy dzikie jabłonie o owocach pysznych i soczystych, jeżyny, pukaliśmy w wielkie, słoneczne dynie. Nazbieraliśmy wrażeń w bezpośrednim kontakcie z naturą. Młodszy był zachwycony i wkładany do wózka piszczał z zachwytu. A najważniejszym niusem jest że trenuje samodzielne chodzenie, i to z radością i zapałem :)

Dziś za to obrabiam się domowo, bo chłop mój sam w domu wprawdzie nie nabałaganił, ale też nie posprzątał. Niczego.

01 sierpnia 2012

kotka z wypadku

Ostry krzyk oderwał mnie od zajęć- chodź, jesteś potrzebna. Pobiegłam. Na stole operacyjnym moja kotka dziko się broni. Krew, rany. R. trzyma, krzyczy o pomoc. Łapię, uspokajam, serce łomocze, R. podaje zastrzyki. Co się stało?
Prawdopodobnie zetknęła się z bardzo bliska z jakimś autem. Leżała na schodach, tam ją znalazł. Będzie uśpiona to obejrzymy dokładnie. Ona usnęła, ja uciekłam.