29 listopada 2012

złośliwości pogodowe

Wszystko dopięte na ostatni guzik. Dopakowuję resztę bagaży, znoszę ostatnie rzeczy do zabrania i słucham prognozy pogody. Od jutra zapowiadają śnieg... 
A my w sobotę zaczynam od dawna zaplanowane wakacje. Mam nadzieję, że nie zasypie ani autostrady, ani lotniska. 

I tylko serce mnie okropnie boli na myśl, że muszę zostawić młodszego na ten tydzień. Tego słodkiego chłopczyka o pięknych oczach, który przeczuwa coś bo od wczoraj chodzi za mną krok w krok, prosi o buziaki i się tuli.

Ps. Na razie śnieg nie pada, oby tak do jutra, choćby do południa, żebym dotarła na lotnisko. A potem może Was zasypać ;)

26 listopada 2012

naprawianie

Proszę, namawiam, tłumaczę... trzeba sprawy między bratem i siostrą jakoś załatwić. Trzeba pozwolić jej pokazać złość w cywilizowany sposób. Trzeba poukładać relacje między mną a młodą i trzeba zapewnić jej poczucie bezpieczeństwa. I mnie, bo akcja ze schodami mnie podłamała i boję się ich teraz zostawić samych.
W ramach poprawy relacji pojechałyśmy same na wycieczkę do Poznania. Podróż pociągiem przegadana, spacer po wejściówki przegadana, spektakl w Teatrze Animacji zachwycający i omówiony do sedna, do głębi. Podróż powrotna przegadana, nie miałam pojęcia że moja córka tyle ma mi do powiedzenia!

22 listopada 2012

nie wiem co zrobić

Straszny dzień.

Od kilku dni młoda jest w stosunku do brata paskudnie, bezinteresownie złośliwa. Zabiera mu zabawki, blokuje przejście, odpycha, prowokuje do krzyku. Tłumaczę, proszę, na próżno. Dzisiaj jednak przeszła samą siebie.
Usłyszałam na górze krzyk i płacz młodszego, taki straszny że poderwał mnie do biegu. W połowie schodów leżał synek, siny od krzyku, na górze stała ona i powtarzała, że to niechcący...
 Miałam przez chwilę chęć złapać własną córkę za kłaki i wykrzyczeć kilka "miłych" słów..Żeby się opanować odesłałam ją do pokoju. Uspokoiłam syna, przyłożyłam zimny okład na czółko, poszłam do niej. Zmusiłam się do spokoju i obiecałam nie karać, jeśli powie prawdę i usłyszałam, że zrobiła to celowo. Wiedziała że mały spadnie.

Do końca dnia wypatrywałam objawów wstrząśnienia mózgu, na szczęście nie znalazłam. Guzy będą co najmniej dwa.

Nie wiem co z nią zrobić.

20 listopada 2012

ciepło

Ciepłe koce i rozgrzane kaloryfery.
Gorąca herbata i cieplutkie przytulanki.
Zaczynam kochać listopad :)

 I tylko dziecięce zapchane nosy nie dają spać spokojnie i psują idyllę.

19 listopada 2012

Listopad

Jestem bardziej domowa niż zwykle. Spokojniejsza, bardziej rodzinna, na dzieci nastawiona. Listopad jest. Ten czas, kiedy czuć już że zima tuż za rogiem, kiedy wiadomo że święta niedługo. Zaparzamy mąkę miodem, pachnie w całym domu. Zagniatamy piernikowe ciasto, po leżakowaniu w lodówce razem wycinamy kształty i dekorujemy dom zapachem świeżo upieczonych ciastek. Wiem, wiem że nie doczekają świąt... Będzie okazja jeszcze raz napełnić dom zapachem cynamonu i miodu!

Odwiedziłam dziś ulubioną herbaciarnię, każde otwarcie szafki to uczta dla powonienia.  Earl grey z bławatkiem, czas relaksu, zaczarowany ogród, truskawka w karmelu- nazwy jak kęsy przysmaków, zapachy obezwładniające i kuszące. Uwielbiam!

Listopad to czas, który pachnie bardziej niż inne miesiące. I nie, nie chodzi o zapach mglistego poranka ani mokrej, zimnej ziemi. To czas, kiedy świąteczne zapachy nabierają u mnie mocy urzędowej. 


17 listopada 2012

dzień czarnego kota

Boję się powiedzieć głośno... 
Kiedy powiedziałam to wczoraj- skończyło się fatalnym wieczorem, przekaszlanym w całości. Więc dzisiaj cicho, cichutko się przyznam, że w dzień jest lepiej. Kaszlę mniej. Sterydy brane od kilku dni zaczynają dawać rezultaty. 
Zapuszczony dom zaczyna straszyć. Może już jutro się wezmę i zawezmę. Albo i nie. 

Właśnie się dowiedziałam, ze dziś święto czarnego kota. To ja pójdę pomiziać sierściuchy :)

13 listopada 2012

Krztusiec

Znalazłam rano w szafce słodką bułkę sprzed dwóch tygodni. Uch, cud prawdziwy że nie wyszła z tej szafki o własnych siłach... Odkładam wszystkie "grubsze" prace domowe na kiedy indziej. Sprzątam po wierzchu, ścieram kurz (kaszlę od kurzu, od wysiłku, od wilgoci i od zbyt suchego powietrza) i staram się przeczekać. Męczę się straszliwie. Nie śpię w nocy, bo kaszlę. Nie widzę żadnej poprawy po antybiotyku...


Wróciłam właśnie od lekarza. Zagadka wyjaśniona. Mam krztusiec, inaczej koklusz albo kaszel studniowy.


Siedzę sobie i czytam. I mało mi optymistycznie.

10 listopada 2012

kaszlę

Kaszlę. Gotuję obiad, wstawiam grzanki czosnkowe, młoda daje bratu kubek, on wylewa. Wycieram podłogę, kaszlę. Młoda idzie zmienić skarpetki, przebieram młodszego, kaszlę. Siedzę na podłodze, załzawione oczy, ból przepony, zatkany nos. Kaszlę. Pies sika w łazience, córka wdeptuje, syn się przewraca, grzanki się przypalają. Nie mogę wstać, kaszlę. Ona idzie zmienić skarpety kolejny raz, on zbiera się sam. Wyjmuję grzanki, wstawiam nowe, Kaszlę. Chwila przerwy, karmię dzieci, idziemy na górę. Dzieci tańczą przy muzyce, ja się oganiam. Odpoczywam. Kaszlę. Oszaleć można.

08 listopada 2012

Ciechocinek i wieczór ze sobą

Ciechocinek uzdrowisko  zaskoczyło mnie zupełnie- to targowisko próżności dla pań po 60-tce, wszędzie kupisz swetry, chustki i berety. Za każdym rogiem fryzjerzy i salony urody. Z głośników disco z pola, na straganach książki po 2,50, laleczki na baterie leżą i machają nogami i iskrzą się tęczowe kubki z imieniem oraz obowiązkową różyczką z drugiej strony. Pod tężniami królują tapirowane fryzury, przy Grzybku pogrywają "indianie", a wieczorami prawie wszędzie są dancingi. Klimat niepowtarzalny smile 


A jednak Ciechocinek ma niezaprzeczalny urok. Cudny teatr letni, ogrody kwiatowe, ogromne tężnie (w sumie ponad 1,5 kilometra długości!), przyjemności kąpieli perełkowych, ciepłych, chłodnych, takich i owakich. Potaplałam się w solankowych basenach i w zwykłych też, z bąbelkami i bez. Dzieci zachwycone i kąpielami, i grotami solnymi. Młoda przestała kaszleć. Ja niestety nie, ale cóż, nie można mieć wszystkiego! Co najmniej mam pretekst, żeby wieczorami serwować sobie grzańca. Dzieci położone, mąż też, mam wieczór taki jak lubię najbardziej- dla siebie. 


03 listopada 2012

w Ciechocinku, tam gdzie dom zdrojowy...

Jadę dziś do Ciechocinka,z dziećmi i z mężem. Wciągnęły go zakupy gruponowe i uszczęśliwił nas wyjazdem. Traf chciał, że i ja, i Milena potrzebujemy wyjazdu i groty solnej, ona smarkająco- kaszląca, a ja drugi dzień bez głosu. Zabieramy teściową do pilnowania dzieci i w droooogę! 
Ps. ciekawe czy MaxiKaz jeszcze tam łowi wink