13 kwietnia 2012

Postrzyżyny

Pierwsze strzyżenie mniejszego za mną.

     Przekonałam samą siebie i przekonywali mnie inni że tak trzeba, bo jego loczki w połączeniu z wielkimi oczami i rzęsami do nieba robiły z niego piękną dziewczynkę. Ręka mi jednak drżała okropnie, kiedy przyłożyłam nożyczki do amorkowych pukli...
    Opadały zawijaski z główki mojego dziecka, a ja chowałam je jak skarby. Popłakałam sobie potem z żalu za tym gerberkiem moim, który kilkoma ruchami nożyczek przestał być dzidziusiem a stał się chłopczykiem. Wygląda cudnie, ale szkoda mi bardzo loczków słodkich...

    Coś się kończy, coś się zaczyna.  A wydawało mi się, że obcięcie włosków dziecka symbolicznego znaczenia nie ma...

3 komentarze:

  1. siedem! siedem lat i dopiero postrzyżyny! tak mówi tradycja, ament. ludzie, nie znata się i potem przez was mać płacze.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń