Pierwsze strzyżenie mniejszego za mną.
Przekonałam samą siebie i przekonywali mnie inni że tak trzeba, bo jego loczki w połączeniu z wielkimi oczami i rzęsami do nieba robiły z niego piękną dziewczynkę. Ręka mi jednak drżała okropnie, kiedy przyłożyłam nożyczki do amorkowych pukli...
Opadały zawijaski z główki mojego dziecka, a ja chowałam je jak skarby. Popłakałam sobie potem z żalu za tym gerberkiem moim, który kilkoma ruchami nożyczek przestał być dzidziusiem a stał się chłopczykiem. Wygląda cudnie, ale szkoda mi bardzo loczków słodkich...
Coś się kończy, coś się zaczyna. A wydawało mi się, że obcięcie włosków dziecka symbolicznego znaczenia nie ma...
siedem! siedem lat i dopiero postrzyżyny! tak mówi tradycja, ament. ludzie, nie znata się i potem przez was mać płacze.
OdpowiedzUsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńJednym słowem pozamiatane, na sześć lat!
Usuń