02 lutego 2012

Naciągacze

    Kilka dni temu rozdzwonił się telefon. Przedstawił się pan strażak skądś, na moje nieszczęście nie pamiętam skąd. Uprzedził grzecznie i usłużnie iż ktoś, jakaś firma  z Łodzi, obdzwania przedsiębiorców i wciska kity- że według prawa muszą mieć jakieś przeciwpożarowe cuda, niezupełnie potrzebne. Rzekomo niezbędne cuda można oczywiście kupić u nich, od razu, bez zbędnego czekania, szukania i tracenia czasu. Trzy razy drożej niż gdzie indziej. Mam uważać. Wysłuchałam i łyknęłam, bo skoro strażak ostrzega to będę się miała na baczności.

    Sprawa rypła się wczoraj...
Znów zadzwonił telefon. Ktoś po drugiej stronie słuchawki stwierdził, że skoro brakuje nam gaśnicy (bo ta która jest- jest za mała), to on wysłał swoich.  Że od razu, od ręki, bez czekania, taniej, z homologacją i z przytupem. Za chwilę weszło dwóch panów, a jeden z głosem identycznym jak rzekomy strażak... są nie z Łodzi a z Bydgoszczy. Od progu zażądałam identyfikatora.
Nie ma, odparli zdziwieni.
Więc pan nie ze staży?
Nie. Porozumiewawcze spojrzenie.
Skąd więc pan wiedział że nie mam gaśnicy?
Od strażaka.
Od jakiego strażaka?
Nie wie.
Przecież to pan dzwonił podając się za tegoż.
To nie ja...
Więc od jakiego strażaka? Poproszę numer.
Nie mam.
Przecież wiem że to pan, to ja z panem rozmawiałam.
Cisza. Oczy w podłodze.

Tak bezczelnych naciągaczy dawno nie spotkałam.

4 komentarze:

  1. nie rozumiem, po co ostrzegał, zeby potem przyjść i zachowac sie tak, jak naciagacz? ja bym bez ostrzezeń naciagała. jakis idiota, słowo daję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ostrzegał przed nieuczciwą firmą z Łodzi, żeby pokazać że sam z tej uczciwej. Z Bydgoszczy.,

    OdpowiedzUsuń
  3. Ano łajza i pierdoła, bo bronić się nie umiał i stał jak uczeń pod tablicą, z opuszczoną głową ;)

    OdpowiedzUsuń