22 lutego 2012

Niesłychane

W Poznaniu, na skrzyżowaniu Szamarzewskiego z Polną leżał dywan. Nie chodniczek,
nie wycieraczka, nie samochodowy dywanik. Zwinięty duży dywan. Po co tam leży? Nie mam pojęcia, w miastach dzieją się czasem przedziwne rzeczy, mówię Wam. To znaczy nie mówię, tak dokładnie to mówię tylko szeptem. Trzeci dzień. Ponad dwa tygodnie ignorowałam katar z zatok, teraz ignorują mnie. Zwłaszcza dzieci. Trudno je dyscyplinować szeptem.

2 komentarze:

  1. ja też chora... zdrówka dla Ciebie:*

    p.s. mogę dać jej już suchą karmę?

    OdpowiedzUsuń
  2. Baś, u Ciebie lepiej? Bo ja nadal kaszlę jak gruźlik...

    OdpowiedzUsuń