13 listopada 2011

Goście

   Goście byli. I pojechali. Było dobrze, wesoło i głośno, było nie-nudno. Kuzynka pojechała już wczoraj, bez większego uszczerbku w liczebności osób przy stole. Dziś wyjechała siostra z chłopem swym. Do domu  wróciła też mama, co oznacza że odzyskałam dla siebie dom i kuchnię :) Lubię ten stan, kiedy jestem sama u siebie. Po swojemu. Mama ma inne zwyczaje, swoje widzimisię, inne rzeczy są dla niej ważne. I dobrze. Ja jednak jestem u siebie, robię niektóre rzeczy inaczej. Spierać z nią mi się nie chce na ogół, więc schodzę jej z drogi, niemniej cieszę się kiedy wracam do siebie.
   Został z nami tata i dobrze, bo się przyda... Leonek się bowiem rozchorował. Pomoc się przyda, bo mały kaszle, kicha, źle śpi. Przedwczoraj zanim zasnął krzyczał chyba ze cztery godziny, w końcu przeniosłam go z sypialni, gdzie słyszeli go wszyscy, na dół. W efekcie nie spałam tylko ja. Wczoraj zaś malutki spał, ale niespokojnie- kaszląc wypluwał smoczek, który wkładałam z powrotem. Kręcił się, rzucał, a ja układałam go znowu. On spał... ja nie. Drugą noc. Wykończona jestem tym weekendem.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz