Zabrałam córkę do cyrku.
Pohukiwać trzeba było, żeby się ogarnęła, wybierała się rozemocjonowana, podekscytowana i brykająca. W końcu wyszłyśmy. Na miejscu tłum ludzi, sporo znajomych, wata cukrowa i popkorn. Młoda kupiła cyrkowy klasyk- pieska skręconego z długiego balonika. Doprowadziłam wreszcie dziecko i usadziłam na krześle.
Światła przygasły,zagrała muzyka i... cały namiot ryknął śmiechem, kiedy na arenę zamiast konferansjera wbiegł pies. MÓJ pies. Ludzie pokładali się ze śmiechu. Ja zerwałam się z miejsca i próbowałam dowołać szczęśliwego czworonoga, który zatoczył paradne kółko i wybiegł. Wypadłam, zrobiłam kółko wokół namiotu, ale moja Nelcia zmierzała już w stronę domu. Parcie na szkło ma, nie ma co...
trzeba było siedziec i czekac, może twój pies chciał wykonac parę sztuczek?
OdpowiedzUsuń:)))
Taaak... chciała wykonać swój popisowy numer, czyli pokazać sztuczkę ze znikającą karmą ;)
UsuńPies napewno chciał wystąpić przed szerszym gronem :)))
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie! :)
spisanezycienicoloe.blogspot.com
Udało jej się, bez dwóch zdań.
UsuńJak mówi Księżna: ot, i pozbawiłaś psa szansy na stanie się gwiazdą ;)
OdpowiedzUsuńGwiazdą to ona jest na co dzień, dziś dodatkowo mój showmański pies śmierdzi rybą- była na występach u wędkarzy.
OdpowiedzUsuńSkoro się najada poza domem, pozostaje się tylko cieszyć :))
UsuńNajada się regularnie. Ja jej karmę light, a ona hyc nad jezioro na grilla ;)
OdpowiedzUsuń