01 sierpnia 2012

kotka z wypadku

Ostry krzyk oderwał mnie od zajęć- chodź, jesteś potrzebna. Pobiegłam. Na stole operacyjnym moja kotka dziko się broni. Krew, rany. R. trzyma, krzyczy o pomoc. Łapię, uspokajam, serce łomocze, R. podaje zastrzyki. Co się stało?
Prawdopodobnie zetknęła się z bardzo bliska z jakimś autem. Leżała na schodach, tam ją znalazł. Będzie uśpiona to obejrzymy dokładnie. Ona usnęła, ja uciekłam.

8 komentarzy:

  1. Oj Inezko współczuję Ci .Tym bardziej że miesiąc temu samochód zabił mi mojego Kitka na którego punkcie po prostu zwariowałam.To był kotek idealny grzeczny nie rozrabiał kiedy był sam nie brudził i w ogóle naj .Miał śliczne oczy i niebieski był taki misiaczek(nie był rasowy).Do tej pory łezka mi za nim kapie.Nie sądziłam że można zwariować na punkcie kota i że tak może go brakować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam trzy koty, kocham wszystkie ale tę kotkę szczególnie. I wiesz, ja na co dzień asystuję przy operacjach, a wtedy nie mogłam patrzeć...

      Usuń
  2. dlatego Miauczur jest kotem niewychodzącym. w dzieciństwie wszystkie nasze koty trafiały pod koła albo pod rękę sąsiadów-gołębiarzy i mam uraz.
    ratujcie ją, ratujcie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas na wsi, która jest na papierze miastem, nie sposób mieć zamkniętych okien latem. Koty wychodzą kiedy są już minimum półroczne, bo głupiutkie kocięta ginęły. Kotka o której pisałam ma trzy lata i nigdy się nie zachowała tak ryzykownie... Gołębiarzy się nie boję, to moi klienci.

      Usuń
  3. Kilka moich kotek zginęło pod kołami samochodów... Jakże bolesna to śmierć... ;(((

    OdpowiedzUsuń
  4. I jak?
    Moje wszystkie łażą, gdzie chcą, ale u mnie samochodów jak na lekarstwo.

    OdpowiedzUsuń