Ostry krzyk oderwał mnie od zajęć- chodź, jesteś potrzebna. Pobiegłam. Na stole operacyjnym moja kotka dziko się broni. Krew, rany. R. trzyma, krzyczy o pomoc. Łapię, uspokajam, serce łomocze, R. podaje zastrzyki. Co się stało?
Prawdopodobnie zetknęła się z bardzo bliska z jakimś autem. Leżała na schodach, tam ją znalazł. Będzie uśpiona to obejrzymy dokładnie. Ona usnęła, ja uciekłam.
Oj Inezko współczuję Ci .Tym bardziej że miesiąc temu samochód zabił mi mojego Kitka na którego punkcie po prostu zwariowałam.To był kotek idealny grzeczny nie rozrabiał kiedy był sam nie brudził i w ogóle naj .Miał śliczne oczy i niebieski był taki misiaczek(nie był rasowy).Do tej pory łezka mi za nim kapie.Nie sądziłam że można zwariować na punkcie kota i że tak może go brakować.
OdpowiedzUsuńMam trzy koty, kocham wszystkie ale tę kotkę szczególnie. I wiesz, ja na co dzień asystuję przy operacjach, a wtedy nie mogłam patrzeć...
Usuńdlatego Miauczur jest kotem niewychodzącym. w dzieciństwie wszystkie nasze koty trafiały pod koła albo pod rękę sąsiadów-gołębiarzy i mam uraz.
OdpowiedzUsuńratujcie ją, ratujcie!
U nas na wsi, która jest na papierze miastem, nie sposób mieć zamkniętych okien latem. Koty wychodzą kiedy są już minimum półroczne, bo głupiutkie kocięta ginęły. Kotka o której pisałam ma trzy lata i nigdy się nie zachowała tak ryzykownie... Gołębiarzy się nie boję, to moi klienci.
UsuńKilka moich kotek zginęło pod kołami samochodów... Jakże bolesna to śmierć... ;(((
OdpowiedzUsuńMatata żyje i ma się już dobrze!
UsuńI jak?
OdpowiedzUsuńMoje wszystkie łażą, gdzie chcą, ale u mnie samochodów jak na lekarstwo.
Już dobrze.
Usuń