14 sierpnia 2012

byłam na wsi

Kotka w trakcie leczenia, funkcjonuje już zupełnie dobrze, a rany się goją. Łapki biedne poszyte i połatane, zasklepione na szczęście bez dodatkowych infekcji. Wyjechałam na tydzień, ale ze strachu że facet nie dopieści mojej kici kazałam mu codziennie przysyłać jej zdjęcia- opatrzonej, najedzonej i trzymanej w domu. Wysyłał grzecznie.

Przez cały wyjazd nie udało mi się wyspać... Młodszy nabrał przeuroczego zwyczaju wstawania przed szóstą, dlatego żeby nie budzić wszystkich śpiących w domku codziennie wybierałam się z samego rana na dłuuuugie przechadzki. Przypomniałam sobie zapach rozgrzanej od słońca łąki, pokazałam dziecku konie, krowy, bociany i kury, i wiewiórki. Znaleźliśmy dzikie jabłonie o owocach pysznych i soczystych, jeżyny, pukaliśmy w wielkie, słoneczne dynie. Nazbieraliśmy wrażeń w bezpośrednim kontakcie z naturą. Młodszy był zachwycony i wkładany do wózka piszczał z zachwytu. A najważniejszym niusem jest że trenuje samodzielne chodzenie, i to z radością i zapałem :)

Dziś za to obrabiam się domowo, bo chłop mój sam w domu wprawdzie nie nabałaganił, ale też nie posprzątał. Niczego.

4 komentarze:

  1. Na wsi jest wspaniale. Cieszę się, że odpoczęłaś troszkę. Pozdrawiam cieplutko :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Młody się dostosował, w końcu ludzie na wsi wcześnie zwykle wstają :))
    I cieszę się, że z kotką lepiej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dostosował się długodystansowo, wczoraj wstał 5.13....

      Usuń