29 stycznia 2012

Poimprezowałam

No to poimprezowałam.
    I nie to, że nie poszliśmy- byliśmy, nianiek z wąsem się sprawdził, dzieci były grzeczne. Ciuch nowy, reprezentacyjny. Fryzura...no, to długa historia. Odświeżyłam sobie włos szamponetką. Osiągnięty kolor wahał się między wiśnią a ostrym różem, taki odcień jak na połowie głów pań po 60-tce. Zwłaszcza tych z pierwszych ławek w kościele. Tylko trwałej z "barankiem" brakowało. No nie spodziewałam się aż tak spektakularnych efektów...  w desperacji wzywałam na ratunek fryzjerkę moją i całe szczęście przybyła. Zostałam uratowana i nie ma tego złego, bo i farbę i strzyżenie załatwiłam od razu.
    No, ale impreza! Impreza była taka, że przejdzie do legendy. Wyobrazić sobie aż trudno- miała być karnawałowa impreza, a była wiocha, potańcówka,  remiza, przy stole trzy siostry- każda z fochem i okresem. Muzycy, którzy przeszkadzali tańczyć, a "jesteś szalona" było w ich repertuarze synonimem dobrego smaku! I kiedy kapela zagrała TO (przepraszam za link) wymiękliśmy. Serio, opadły mi ręce i wszystko. Dobiło mnie, że rozbawiona sala śpiewała.  Na koniec dowiedziałam się, że moja przyszła szwagierka miała w planach tę kapelę na wesele zatrudnić. Zabrakło słów.
   
      Postanowiliśmy jednak, że nic nie zepsuje nam wieczoru i bawić się na przekór wszystkiemu. Dotrzymaliśmy postanowienia.
      Dobrze, że  flaszka była duża.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz