Dwa tygodnie życia w zawrotnym tempie właśnie dobiegło końca. Dochodzę ostatnio do wniosku, że za dużo wzięłam na własną głowę i sama zafundowałam sobie konieczność gnania na złamanie karku, ale wracam już w koleiny codzienności. Czasem tak bardzo nie znoszę tej rutyny, do której teraz tęsknię z całych sił! Tata wyjeżdża, R.ma kogoś kto pracuje za mnie, kończy się sezon przetworów, starsza wraca do przedszkola. Wróci mój rytm dnia, wróci spokój. Blog przestanie być opuszczony i samotny :)
Odbiła się na mnie ta pogoń, weekend spędzam w łóżku zamiast na zaplanowanych atrakcjach. Czuję się pozamiatana... a przede mną jeszcze 15 październik, Dzień Dziecka Utraconego. Święto, którego nie chciałam a które i tak jest moim udziałem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz