18 października 2012

Owczym pędem


Pisałam dzisiaj do znajomej i udało mi się chyba oddać ducha ostatnich dni w moim domu. 
R. jeździ za jakąś lekarkę chorą na raka, nie wyrabia z terminami, klnie jak szewc i wstaje codziennie o piątej. Jedno auto uszkodzone, drugie ma niesprawne światła. Ogarniam- trzy razy w tygodniu rehabilitacja młodszego, dwa razy logopeda młodej, do tego jej angielski i tańce. Miałam piękne plany chodzić na zumbę, ale czasu dla mnie w tym wszystkim nie ma w ogóle. Za dużo wzięłam na głowę... Znów, mam nadzieję chwilowo, nie wiem nawet kiedy mam się po przysłowiowej d... podrapać. 

Skutek jest taki, że warczę. Najczęściej na samą siebie, ale i na dzieci się zdarza. 

Do tego wczoraj syn mojego brata, 18miesięczne dziecko, złamało rękę. Cały dzień dzisiaj chodziła mi po głowie myśl, czy czasem teraz nie uszkodzą się moje maluchy. I masz- młoda chciała się bawić, pociągnęła mnie za rękaw i straciłyśmy równowagę obie. Upadła i uderzyła tyłem głowy w ławę, przy okazji przewracając brata. Ja na nią. Siniaki i strach, na tym się skończyło. Głupia, myślałam że już koniec atrakcji i spokojnie wyjmowałam naczynia ze zmywarki, kiedy mój syn wszedł na kuchenne krzesło i spadł z niego na głowę. Wyglądało to strasznie. Podnosząc go z podłogi miałam wizję pękniętej czaszki, wstrząśnienia mózgu i jeszcze kilku innych przypadłości... Obserwuję oboje, na razie funkcjonują dobrze. Czasem tak niewiele brak do tragedii...

3 komentarze:

  1. najwiecej wypadkow zdarza sie gdy pilnujemy dzieci... jak starsza sie poparzyla bylo piec doroslych osob w domu............

    OdpowiedzUsuń
  2. Fakt... Młoda zjadła jemiołę kiedy trzy osoby były przy niej...

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja też nie mam kompletnie czasu na nic, a wydawałoby się, że pracuję tylko na pół etatu więc mam czasu a czasu. A tu zaprowadzić synka do szkoły, pójść do pracy, odebrać synka ze szkoły, a przecież jeszcze go samego w domu nie zostawię... A czasem szef mnie na szkolenia wysyła to przychodzę maksymalnie zmęczona...

    OdpowiedzUsuń