13 grudnia 2012

zimna rzeczywistość

Zderzenie czołowe z zimną rzeczywistością, marznę...

Śni mi się Teneryfa, ciepłe plaże i słońce na skórze. Przebudzenie rozczarowuje.

 I śnią mi się dzieci. We śnie je znajduję, czasem gubię, czasem leczę. Zawsze to maleńkie, pachnące niemowlaczki. Nie mam pojęcia, dlaczego.

Przedświąteczny szał mi się w tym roku nie udziela. Iskry szadzi na drzewach nie zachwycają. Ani kolędy, ani dekoracje, ani światełka nie są przekonujące. Brak nastroju... Nie planuję menu, choinki nie chce mi się kupować chociaż dzieci czekają. Nie wiem nawet gdzie ją ustawię.  Milsza część przygotowań jest już niemal zakończona, lista prezentów zamknięta, zostały zakupy. I ciasto na pierniki zaparzyłam miodem kolejny raz, bo poprzednie zostały skonsumowane natychmiast. Jutro piekę.
Wolałam tropikalne klimaty.

2 komentarze:

  1. Też bym wolała. U mnie wprawdzie dziś roztopy, ale wcale mi przez to nie lepiej.

    OdpowiedzUsuń

  2. Już tak nie marznę, ale jakoś nie umiem się wdrożyć w zimowy, świąteczny klimat...

    OdpowiedzUsuń